Strony

wtorek, 21 listopada 2017

Korpo świat

Zastanawiałam się jak zacząć ten post...Będzie trochę inaczej niż zwykle. Wiecie, że od czasu do czasu na blogu pojawiają się refleksje/przemyślenia. Dziś o tym, czego nauczyła mnie praca w korporacji.
Nie będę specjalnie odkrywcza stwierdzając i praca w korpo jest ciężka. Na pewno pod względem psychicznym i nie ukrywajmy, nie ma w niej miejsca dla osób "słabych". Możesz udawać, że :
  •  nic Cię nie rusza;
  • jesteś nastawiona/y na cel;
  • praca to nie miejsce na sentymenty;
  • przychodzisz by odbębnić swoje 8 h i po wyjściu z biura wyłączasz się całkowicie;
Pytanie: Ile jesteś w stanie znieść? Jak daleko posuniesz się by osiągnąć swój cel?  
Wielokrotnie słyszałam, iż jestem słupkiem na zestawieniu strat i zysków. Czy czułam się w ten sposób? Tak. Czy traktowano mnie przedmiotowo? Wiele razy.

Nie jestem ani osobą, która "uprzejmie donosi", a ni też wazeliniarą. Jestem zdania, że ciężką i uczciwą pracą można osiągnąć sukces. Niestety nie w korpo. Tu każdy patrzy kiedy wbić Ci nóż w plecy. Oczywiście zdarzają  się wyjątki. Lepiej jednak się z tym nie obnosić bo łatwo można stać się czyimś targetem. Motywacja? Nie myśl, że ktokolwiek będzie Cię głaskać po głowie. Zdecydowanie częściej dostaniesz reprymendę niż podziękowanie.
Myślisz, przecież wszędzie tak jest. Rywalizacja była i będzie. Wyścig szczurów. Pogoń za skutecznością. Działania na granicy prawa.
Każdy ma możliwość wyboru jak chce być postrzegany. Może warto udawać głupszego niż się jest w rzeczywistości by uśpić czyjąś czujność? A może od razu chcesz się zaprezentować jako osoba, która nie cofnie się przed niczym? 
Praca w korporacji nie jednokrotnie sprawiała, że czułam się jak luźna kupa. Wybaczcie dość dosadne porównanie ;) Próbowano mi wmówić, iż wszystko robię źle. Wielokrotnie kwestionowano wartości, w które wierzę. Często ma się wrażenie, że to walka z wiatrakami. Nic się nie zmieni.
Obserwowałam różne strategie. Możesz nie wychylać się i liczyć na to, że pozostaniesz niezauważony i tym samym będziesz mieć spokój. Możesz się buntować, ale to będzie Cię słono kosztować. Możesz spróbować zacząć podlizywać się właściwej osobie, która będzie Twoją przepustką do awansu. Możesz bezwzględnie knuć intrygi, oszukiwać, a także przypisywać sobie zasługi kosztem innych.
Możesz także pozostać sobą. Być uprzejmym dla innych. Ciężko pracować, dobrze wykonywać swoją pracę. Mieć b.dobre wyniki. Tylko po co? 
Nikogo to przecież nie obchodzi kim jesteś naprawdę. Czy płaczesz w domu, bo ktoś kolejny raz próbował wmówić Ci, że nic nie znaczysz. Czy poza pracą jesteś wzorową Matką/Ojcem, Żoną/Mężem. 
 Praca w korporacji, albo zahartuję Twój charakter, lub też zniszczy wszystko to w co wierzyłeś/aś. Nauczysz się myślenia strategicznego. Poznasz czym jest selekcja. Będziesz świadkiem intryg, konfliktów, wzlotów czy też upadków. 
Postaraj się wynieść z tej lekcji jak najwięcej. Jak poradzisz sobie w korporacji to zapewniam, że dasz radę wszędzie ;)



 

czwartek, 16 listopada 2017

Makijaż permanentny brwi-metoda mieszana. Krok po kroku.

Brwi, mówi się, że są oprawą oczu...Powiem szczerze, że nigdy nie przywiązywałam do nich wagi...Jakiś czas temu zostałam uświadomiona, że ich nie mam. Może nie dosłownie, ale że posiadam 3/4 brwi. Gdzie 1/4???? Nie wiem. Być może kiedyś ją sobie wyrwałam i włosy nigdy już mi nie odrosły. Nie pamiętam, w którym momencie to się stało. Kiedyś chodziłam na depilację woskiem, ale w po jakimś czasie szkoda mi było wydawać o 20 zł na kosmetyczkę, więc zaczęłam kombinować i to był mój BŁĄD!!!! Teraz tego żałuję, ale jest już za późno. 
Kiedy uświadomiono mnie, że coś jest nie tak z oprawą moich oczu, nie od razu zdecydowałam się na makijaż permanentny. Najpierw zrobiłam hennę. Szczerze, czułam się po niej jak potwór. Szok był tak duży, że nie chciałam wyjść z domu!

Była to dla mnie nowość i potrzebowałam czasu by się z nią oswoić. Potem zaczęłam nieudolnie rysować sobie brwi. Zajmowało mi to dużo czasu. Zawsze wychodziło inaczej. Czasem równo, często krzywo. Było to strasznie uciążliwe dla mnie. Noszę okulary, więc kreski zmazywały się. Niestety nie ma idealnych kosmetyków do brwi. Nawet te wodoodporne schodzą. Otrzymywałam sporo info od Was, że mam straszne brwi. Ja o tym wiedziałam i uwierzcie mi było mi z tym źle.





W końcu podjęłam decyzję, że zdecyduje się na makijaż permanentny. Uznałam, że metoda mieszana będzie najlepszą dla mnie. Przejrzałam kilka ofert różnych salonów kosmetycznych. Nie chciałam wyglądać gorzej niż teraz. Obawiałam się, że będę mieć zdziwione brwi. Wierzcie lub nie, ale katastrofizowanie to mój ukryty talent! Wiedziałam już czego chce, na jakim efekcie mi zależy, nie wiedziałam tylko jakie miejsce wybrać.
Na studio urody Katarzyny Maj trafiłam przypadkiem. Moja kuzynka i kilka znajomych polubiło jej funpage. Zaczęłam przeglądać jej pracę i byłam pod dużym wrażeniem. Miałam dużo pytań, na które Kasia cierpliwie mi odpowiadała.
W między czasie dostałam uczulenia i podczas konsultacji dermatologicznej uzyskałam zalecenie by przed zabiegiem sprawdzić czy barwnik/tusz jaki będzie używany nie uczuli mnie.
Wykonałam tydzień przed zabiegiem test, który polegał na zrobieniu kropki za uchem i obserwacji ewentualnych reakcji na skórze.
 Wszystko przebiegło pomyślnie i mogłam mieć przeprowadzony zabieg.
Nie zdecydowałam się na znieczulenie, gdyż bałam się go. Nigdy nie miałam żadnego i schizowałam się,że to będzie jakiś zastrzyk :P
Sama aplikacja składała się z dwóch części. Najpierw włoski, potem barwnik. Nie będę ściemniać...strasznie bolało!!!! Kolejne poprawianie podrażnionej skóry było coraz gorsze. Piekło, mega łzawiły mi oczy, bo podrażnione były nerwy. Przeklinałam strasznie! Sama wizyta trwała 25 minut. Podpisałam różne zgody i zapłaciłam 600 zł. Powtarzałam sobie, że "w bólu rodzi się piękno."

Byłam zachwycona efektem końcowym. Miałam swoje nowe brwi. Moja twarz się zmieniła! 
Na moje nieszczęście zaczęłam czytać w internecie o skutkach ubocznych zabiegu i przeciwwskazaniach. Byłam spanikowana!!!
Teraz już wiem, że to głupie...Taka już jestem PANIKARA!!! ;)
Bardzo jestem wdzięczna, że Kasia, która jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki namalowała mi nowe brwi, cierpliwie mi wszystko tłumaczyła. Myślę, że to ważne by móc skonsultować kwestie, które nas nurtują. W internecie nie znalazłam żadnej instrukcji czy analizy gojenia.
Najgorszy był dzień po zabiegu, gdzie bolała mnie głowa i skóra. Wszystko było podrażnione.

Brwi po dwóch dniach zaczęły robić się ciemne, czarne wręcz!
Były bardzo wyraźnie i obawiałam się, że takie pozostaną. Kasia wszystko mi wytłumaczyła i wiedziałam czego mogę się spodziewać. Byłam podekscytowana i chciałam już widzieć efekt końcowy.



Czwartego dnia pojawił się strupek i powoli zaczął schodzić. Cały czas smarowałam kremem i chodziłam bez makijażu by nic nie podrażnić :P 


Wiem, że wyglądam jak Paszczur na tych zdjęciach :P Czego się nie robi w imię nauki :) Z racji tego, że mam zimny typ urody brwi wyszły lekko szarawe i nie do końca mi się to podobało. Wiedziałam,że taki efekt może być i liczyłam się z nim. Miałam jednak nadzieję, że może jednak będzie inaczej.

Szósty/siódmy dzień po  zabiegu przyniósł całkowitą eliminację strupka.
Widziałam,że lewa brew jest nieco krótsza i korekta będzie niezbędna by ten efekt być satysfakcjonujący.




Na korektę zgłosiłam się po 4 tygodniach. Kosztowała ona 150 zł. Najpierw ustaliłyśmy co mi przeszkadza i jaki efekt finalnie chciałabym uzyskać. Z Kasią super mi się współpracowało. Jest bardzo profesjonalna i zaangażowana. Widać, że to jej pasja, a ja uwielbiam takich ludzi! 
Tym razem miałam znieczulenie...Powiem Wam, że i tak mega mnie bolało choć sama korekta trwała znacznie krócej.

Byłam już spokojniejsza, bo wiedziałam co mnie czeka ;) Proces gojenia miał być krótszy. Następnego dnia pojawił się strupek. W trakcie smarowania maścią malowałam się :P Już miałam większy luz. Kolor nie był taki nijaki tylko ciemniejszy. Kształt był znacznie lepszy :)



Obecnie wyglądam tak jak na zdjęciu poniżej. Wydaje mi się, że jestem zupełnie inna. Niby taka mała rzecz, a zobaczcie jak zmienia wszystko! Jestem bardzo wdzięczna,bo zyskałam pewność siebie i dodatkowe punkty do mojej samooceny. Mój makijaż trwa krócej, nie wkurzam się już, że coś mi się zmaże. Jeśli macie możliwość skorzystania z makijażu permanentnego to serdecznie polecam Wam metodę mieszaną (piórkowa+henna). Odwiedźcie koniecznie studio urody Katarzyny Maj https://www.facebook.com/Studio-Urody-Katarzyna-Maj-216629958670921/  bo jest najlepsza!!! Zobaczcie jakie cuda robi i zróbcie sobie prezent!
 Nie jest to tani zabieg, ale ja traktuje to jako inwestycję w siebie. Lepiej wydać więcej i mieć pewność, że nikt nam krzywdy nie zrobi i efekt będzie zadowalający.


Buziaki :*