Strony

niedziela, 23 października 2016

B-day Girl!

Kochani,

Bardzo długo nie pisałam, nawet nie wiem gdzie podziały się te 3 miesiące. Dużo się dzieje w moim życiu i przez to brakuje mi czasu na wszystko. Znacie tą rutynę praca--->dom, a gdzie tu mieć czas na inne kwestie. Jestem osobą, która nie lubi zmian, boi się ich i ma zawsze miliard obaw. Dlaczego? Być może dlatego, że nie czuję się wtedy komfortowo, bezpiecznie. Zmiany są potrzebne, bo rutyna w każdej sferze bywa męcząca. Na niektóre zmiany nie mamy wpływu...czyli np. na metrykę. Ostatnio przekroczyłam pewien "próg" i póki co jestem na etapie oswajania się z tym faktem. Pewnie myślicie sobie, po jakiego grzyba przeżywać swoje kolejne urodziny. Mało jest ważniejszych problemów?
Mówcie co chcecie, ale ja serio jeszcze kilka dni temu myślałam, że zmiana z 2 na 3 to dramat :)
Nigdy mi się nie zdarzyło płakać przed własnymi urodzinami, a tym razem był ryk! Co innego ryczeć
w urodziny bo :
-  na 18 tkę dostałam pałę z polskiego od nauczycielki, która z niewiadomych przyczyn mnie nie znosiła;
- wleciałam w wielkie gówno (serio miało to miejsce :))
- otrzymałam telefon od szefa, nie z życzeniami, a z info, że mnie zwalnia!
- bliska Ci osoba wyszła ze szpitala po wielomiesięcznej chemii, bez sił na nic, w rezultacie wszyscy płakali przy moim torcie;
Wszystkie te wymienione sytuacje miały miejsce w moim życiu.

Dlaczego o tym piszę? Może by pośmiać się z samej siebie, by wyciągnąć jakąś lekcje, a może by podnieść na duchu kogoś, kto dopiero doświadczy takich "zmian",a być może produkuję się tu dla tych, którzy czytając mój wywód uśmiechną się i pomyślą, że też tak mieli i powspominają sobie stare dobre czasy.
Pewnie większego dramatu całej sytuacji dodaję fakt, iż postanowiłam sobie zrobić małe podsumowanie swojego życia.  Głupia uznałam, że w pewnym wieku, pewne kwestie powinno się już mieć odhaczone. Otóż mam 30 lat, wiem, że wyglądam na 25 lat i dobrze mi z tym. Nie mam męża, dzieci, talii osy. Czy czułam się z tym źle? Miliard razy! Czy szukałam winy w sobie? Oczywiście! Czy ja w ogóle chce mieć dzieci? Chyba...
Ślub mnie przeraża, nie sam sakrament, a wielka impreza, w trakcie której chcesz zadowolić gości a nie siebie. Gry weselne? Dramat! Pierwszy taniec? Masakra!
Ja podczas organizacji imprezy rodzinnej chodzę jak mały nakręcony robocik, a gdzie tu wesele?
Czy czułam się gorsza od moich znajomych, które są już Mamami?
Oczywiście, bardzo, źle reagowałam na pytania: A Ty kiedy? Zegar tyka...
Kolejną część tego posta piszę tydzień później. Czuję, że emocję opadły, a cały stres był niepotrzebny. Myślę sobie, że kwestia posiadania potomstwa jest każdego osobistym wyborem, na który nikt nie powinien wypływu. Nie oceniajcie i przede wszystkim darujcie sobie swoje "złote rady" bo każdy ma prawo żyć jak chce. Nie piszę tego we własnym imieniu bo ja staram się być ponad to wszystko. Piszę to w imieniu osób, które np. nie mogą mieć dzieci, lub tych, które po prostu świadomie wybierają inną drogę życiową. Zanim zaczniemy osądzać drugiego człowieka warto poznać jego historię...
Kiedy dziś myślę o swoim życiu to nie widzę już tych ciemnych barw. Jestem szczęściarą, bo wiele mi się udało. Marzę o tym by nauczyć się w każdej sytuacji znaleźć coś pozytywnego, ale to póki co dla mnie level MASTER...
 Jeszcze dużo przede mną...
 Jeszcze wiele się muszę nauczyć...
 Jeszcze będzie na wszystko czas...


Ściskam,

F.P